ROZDZIAŁ 19
„Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko ”. - Albert Einstein
Szliśmy sobie wesoło przez Zakazany Las jakbyśmy byli parą z pieskiem. Zaśmiałam się w myślach. Piesek na pewno nie byłby szczęśliwy wiedząc jak go nazywam.
Lekko westchnęłam spojrzawszy po sobie. Wolałabym móc się przebrać i trochę ogarnąć zanim pójdę na to spotkanie. Czarna koszulka i szare dresowe spodnie, czyli mój dzisiejszy strój do biegania nadawały się jedynie do wyrzucenia. Były mokre od potu, podziurawione od gałęzi i zielone od liści i trawy, na którą upadłam. Do tego byłam pewna, że moje włosy tworzą sterczące siano wokół mojej głowy. Misterny kucyk zdecydowanie był zamierzchłą przeszłością. I jeszcze czułam jak coś wbija mi się w głowę, a jedyna rzecz, która mogłaby tak robić to gałązka, więc pewnie i w mojej „fryzurze” jest pełno zielska. Nie żebym miała coś przeciwko drzewom, nawet w moich włosach, ale teraz kiedy działo się coś takiego wolałabym chociaż tego się pozbyć.
Westchnęłam ciężko i zwiesiłam lekko głowę. Zapytałam się niepewnym głosem:
- Wasza Książęca Mość, czy nie mogłabym chociaż wyjąć sobie gałęzi z włosów zanim pójdziemy na naradę?
Chłopak zrobił tak zwany facepalm i natychmiastowo się zatrzymał.
- Ależ ze mnie idiota! Przepraszam cię!
Parriet wyciągnął w moim kierunku jakąś torbę. Pomyślałam sobie, że gorzej już być nie może i ją wzięłam.
- A co to...?
- Otwórz. To nowy strój dla ciebie. Możesz się przebrać. Acha i proszę mów mi po imieniu - właśnie miałam powiedzieć szanownemu księciuniowi co ja myślę o jego genialnym pomyśle przebierania się w tym miejscu ale kiedy zobaczyłam jego zniewalający uśmiech cała przemowa wyleciała mi z głowy.
Zmiękły mi kolana, pokiwałam twierdząco głową i odeszłam od nich kawałek. Weszłam za drzewo i oparłam się o jego pień. Dziekowałam w myślach wszystkim bóstwom za to, że jest taki szeroki.
Kiedy się odrobinę uspokoiłam krzyknęłam do tamtej dwójki:
- Nie podglądajcie! Jeżeli to zrobicie to nie będę patrzeć na to, że jeden jest księciem a drugi synem przywódcy i zabiję obydwu!
Zdjęłam buty, bluzkę i spodnie i mając na sobie jedynie bieliznę otworzyłam torbę. Widząc na samym szczycie szczotkę do włosów aż mi oczy rozbłysły. Spróbowałam dotykiem wyczuć jak bardzo moje włosy przypominają siano i pozytywnie się zdziwiłam. Nie sterczały aż tak. Ale miałam w nich sporo liści i gałęzi.
Stałam tak sobie w samej bieliźnie oparta o pień drzewa i próbowałam wyciągnąć z włosów niepotrzebne ozdoby.
- Ał! Co za... Ał! Jasna morda... Ał! Ile jeszcze... Ał!
Moje dość głośne jęki bólu i wściekłości przerwał głos Parrieta, który zaniepokojony krzyknął z troską:
- Czy wszystko w porządku?!
W odpowiedzi zawarczałam i odparłam przez zęby:
- W... Ał! Jak... Ał! Najlepszym... AŁA!
- Nie sądziłem, że bycie kobietą tak boli... - usłyszałam szept Aidreniara.
- Słyszałam! - odkrzyknęłam macając się po włosach w poszukiwaniu gałęzi - I to wszystko nie miałoby miejsca gdyby nie ty Aidr... HA! - przerwałam w połowie imienia gryfa i radośnie krzyknęłam nie znajdując już więcej niechcianych ozdób.
Wziełam teraz do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać kołtuny. Nie mam bladego pojęcia z czego ją wykonano ale jest wspaniała. Praktycznie w ogóle nie czuję ile mam na włosach kołtunów!
- Czy mogę zatrzymać tę szczotkę, Wasza Książęca Mość?
W odpowiedzi na nie pytanie usłyszałam cichy śmiech. Po kilkunastu sekundach jednak odparł, wciąż rozbawiony:
- Wszystko w tej sakwie jest dla ciebie, Córo Żywiołów. I ponowię swoją prośbę: mów mi po imieniu.
- Dziękuję. Zgoda jeżeli i ty będziesz się do mnie zwracał bez tego przydomka - odpowiedziałam i wyjęłam z torby ubranie.
Widząc sukienkę, którą miałam założyć aż westchnęłam z zachwytu. Biały materiał, z którego została wykonana był miękki i delikatny niczym jedwab ale nie widać na nim było żadnych zagnieceń. Oczarowana włożyłam ją przez głowę i podziwiałam jak idealnie na mnie pasowała.
Linia dekoltu zaczynała się dopiero w miejscu gdzie styka się obojczyk z kością ramienia, więc musiałam zdjąć biustonosz co jednak nie stanowiło problemu, ponieważ stanik sukni był usztywniany. Jej długie i szerokie rękawy sięgały aż do ziemi. Od bioder w górę ściśle przylegała do ciała natomiast w dół spływała swobodnie falami. Tył sukni był uszyty na kształt trenu i ciągnął się kilkadziesiąt centymetrów za mną. Jej jedyną ozdobą były haftowane złotą nicią symbole czterech żywiołów.
W torbie znalazłam jeszcze pelerynę z kapturem bez rękawów wiązaną przy szyi złotym sznurkiem i również z wyszytymi symbolami czterech żywiołów.
Założyłam kaptur na głowę, poprawiłam włosy i zdjęłam go, ponieważ nie wiedziałam jakie obyczaje tam panują. W końcu schowałam ubranie do biegania i chwytając torbę wyszłam zza drzewa.
Na mój widok elf wciągnął powietrze przez zęby.
- Aż tak okropnie wyglądam? Ta suknia jest przepiękna i nie jestem pewna...
- Ależ... Ależ, wyglądasz niesamowicie! Jesteś piękna.
W odpowiedzi na słowa Parrieta zarumieniłam się. Książę podał mi ramię i rozpoczał rozmowę:
- Wybacz, że pytam ale czy masz coś na stopach?
- Skarpetki - bąknęłam cicho zawstydzona.
- Czy mogłabyś je zdjąć, proszę? I założyć kaptur jak już dojdziemy... Dobrze?
- Oczywiście.
I znów nastała cisza. Ale nie taka, w której wszyscy się krępują, wręcz przeciwnie, było całkiem miło. Po kilku minutach Parriet i ja zatrzymaliśmy się.
- Zdejmuj skarpetki - powiedział z uśmiech.
Wykonałam jego prośbę i wyprostowałam się. Już miałam sięgać po kaptur kiedy mnie uprzedził. Delikatnie chwycił tkaninę w palce i założył na moją głowę, po czym poprawił kilka moich niesfornych kosmyków i pogłaskał mnie lewą dłonią po policzku. Raz jeszcze się zarumieniłam na co elf wyszeptał:
- Ślicznie wyglądasz kiedy się rumienisz. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Zostaw tutaj torbę i chodźmy.
W odpowiedzi pokiwałam niepewnie głową i chwyciłam raz jeszcze jego wyciągnięte ramię. Wziełam głęboki oddech i wyszliśmy na polanę, na której stało wiele znanych i nieznanych mi gatunków stworzeń. No cóż, szoł mast goł on...
Linia dekoltu zaczynała się dopiero w miejscu gdzie styka się obojczyk z kością ramienia, więc musiałam zdjąć biustonosz co jednak nie stanowiło problemu, ponieważ stanik sukni był usztywniany. Jej długie i szerokie rękawy sięgały aż do ziemi. Od bioder w górę ściśle przylegała do ciała natomiast w dół spływała swobodnie falami. Tył sukni był uszyty na kształt trenu i ciągnął się kilkadziesiąt centymetrów za mną. Jej jedyną ozdobą były haftowane złotą nicią symbole czterech żywiołów.
W torbie znalazłam jeszcze pelerynę z kapturem bez rękawów wiązaną przy szyi złotym sznurkiem i również z wyszytymi symbolami czterech żywiołów.
Założyłam kaptur na głowę, poprawiłam włosy i zdjęłam go, ponieważ nie wiedziałam jakie obyczaje tam panują. W końcu schowałam ubranie do biegania i chwytając torbę wyszłam zza drzewa.
Na mój widok elf wciągnął powietrze przez zęby.
- Aż tak okropnie wyglądam? Ta suknia jest przepiękna i nie jestem pewna...
- Ależ... Ależ, wyglądasz niesamowicie! Jesteś piękna.
W odpowiedzi na słowa Parrieta zarumieniłam się. Książę podał mi ramię i rozpoczał rozmowę:
- Wybacz, że pytam ale czy masz coś na stopach?
- Skarpetki - bąknęłam cicho zawstydzona.
- Czy mogłabyś je zdjąć, proszę? I założyć kaptur jak już dojdziemy... Dobrze?
- Oczywiście.
I znów nastała cisza. Ale nie taka, w której wszyscy się krępują, wręcz przeciwnie, było całkiem miło. Po kilku minutach Parriet i ja zatrzymaliśmy się.
- Zdejmuj skarpetki - powiedział z uśmiech.
Wykonałam jego prośbę i wyprostowałam się. Już miałam sięgać po kaptur kiedy mnie uprzedził. Delikatnie chwycił tkaninę w palce i założył na moją głowę, po czym poprawił kilka moich niesfornych kosmyków i pogłaskał mnie lewą dłonią po policzku. Raz jeszcze się zarumieniłam na co elf wyszeptał:
- Ślicznie wyglądasz kiedy się rumienisz. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Zostaw tutaj torbę i chodźmy.
W odpowiedzi pokiwałam niepewnie głową i chwyciłam raz jeszcze jego wyciągnięte ramię. Wziełam głęboki oddech i wyszliśmy na polanę, na której stało wiele znanych i nieznanych mi gatunków stworzeń. No cóż, szoł mast goł on...
Sukienka Hermiony w moim wyobrażeniu miała wyglądać mniej więcej tak (obrazek górny, dolny). Chodzi mi oczywiście o fason.