czwartek, 30 lipca 2015

MINIATURKA DLA JULI S. R.L.H.G

Witajcie! Wiem że znowu mnie długo nie było i przepraszam za to. Jednak mam życie poza blogiem a doszło mi nagle wiele spraw do załatwienia i wakacje Pana Weny wcale nie pomagają, także przepraszam... Wiem że to niewiele zmieni ale naprawdę jest mi przykro. I nie mogę obiecać że to się więcej nie powtórzy, bo nie wiem. I tyle.
Jutro postaram się dodać rozdział.
A i Julio S., moja imienniczko, ta miniaturka nie jest z moim ulubionym parringiem, bo takiego nie mam. Wena mnie natchnęła podczas oglądania HP i Więzień Azkabanu. Mam nadzieję że ci się spodoba.
Miłego czytania!
Wasza Kotka!
P.S.
Mój drugi blog od piątku (31.07.2015) będzie miał inny adres fremione-jestes-dla-mnie-wszystkim.blogspot.com

- Kochanie wróciłem!
W domu rozległ się głos mężczyzny, który przestraszony brakiem odzewu od swojej żony zawołał jeszcze raz:
- Skarbie?!
- Na górze!
Uspokojony, zostawił płaszcz w przedpokoju i ruszył do żony.
- Hermiono co ty tu robisz? W twoim stanie nie powinnaś się przemęczać.
- Nic mi nie jest, po prostu przeglądam stare rzeczy. Znalazłam swój pamiętnik z trzeciej klasy w Hogwarcie. Pamiętasz? To wtedy...
- To wtedy się poznaliśmy i odmieniłaś moje życie.
- A ty moje, Remusie.

01.09.1993
Dzisiaj mamy pierwszy dzień szkoły. Po dwóch długich miesiącach nareszcie wróciłam do Hogwartu! Oczywiście nie obyło się to bez kolejnej przygody: w pociągu do naszego przedziału wszedł dementor i zaatakował Harry'ego. Na szczęście jakiś mężczyzna który jechał z nami wyczarował patronusa. Nazywa się Remus Lupin. Podczas uczty okazało się że jest on naszym nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Może chociaż on nas czegoś nauczy...

03.09.1993
Dzisiaj była pierwsza lekcja OPCM-u i tak jak myślałam nasz nauczyciel jest świetny! Całe szczęście że McGonagall dała mi ten Zmieniacz Czasu, bez niego nie dałabym rady.

05.09.1993
Nie wiem jak wytrzymam tak cały rok. Nie minął nawet tydzień nauki a ja już jestem wyczerpana. Ciągle tylko lekcje, eseje, nauka, lekcje, eseje, nauka, lekcje, eseje, nauka...
Do tego po dzisiejszej lekcji OPCM-u prof. Lupin podszedł do mnie i zaprosił na dodatkowe zajęcia z tego przedmiotu, dla zaawansowanych. Oczywiście się zgodziłam. To naprawdę niesamowite! Pierwsze zajęcia mam już jutro i nie mogę się doczekać!

Kobieta nagle przerwała. Krótkim ruchem podniosła do góry głowę i zadała mężowi pytanie:
- Tak właściwie to czemu zaproponowałeś mi wtedy te zajecia?
- Widziałem w tobie, młodą i zdolną czarownicę z ogromnym potencjałem i chciałem ci pomóc go wykorzystać.
- A teraz?
- Teraz widzę niesamowitą kobietę której umiejętności przekraczają moje własne.
- Lizus...
Kobieta ucięła krótką wymianę zdań prychnięciem i wróciła do czytania.

07.09.1993
Mamy niedzielny poranek a dokładniej niedzielne południe! Jest 12:30, a ja dopiero niedawno się obudziłam. Wczorajsze zajęcia...
Po pierwsze skończyły się po dwunastej w nocy (czego wcale nie żałuję, były niesamowite!), po drugie prof. Lupin jest świetnym nauczycielem, po trzecie uczę się na nich niesamowitych zaklęć i po czwarte są fantastyczne! Co prawda do dormitorium dotarłam o pierwszej, a spać się położyłam za piętnaście druga, ale było warto. Mogłabym nawet nie spać całą noc!
Dobrze że odrobiłam już wszystkie prace domowe. Mamy jeszcze ładne dni to wyjdę z jakąś lekturą na spacer, będzie pusto bo to niedziela i wszyscy będą odrabiać lekcje. Doprowadzę się tylko do porządku i poproszę Zgredka o obiad do dormitorium.

Teraz to mężczyzna jej przerwał:
- Naprawdę tak ci się one podobały?
- Oczywiście! Wiesz, jak tak sobie wspominam to dochodzę do wniosku że ty mi się podobałeś od samego początku.
- Doprawdy?
- Tak. Nie widzisz z jaką fascynacją pisałam o zajęciach i o nauczycielu?
- Chyba masz rację...
- Kobieta ma zawsze rację. Pamiętaj o tym, kochanie.
Nie dając mu możliwości na ripostę wróciła do czytania.

13.12.1993
Mam pewne podejrzenia... I boję się tego co się stanie jeżeli one okażą się prawdą...

26.01.1994
To już nie podejrzenia... tylko prawda. Na razie nic nikomu nie powiem. Dalej będę chodzić na jego dodatkowe zajęcia, nie boję się go. Szczególnie że już od kilku tygodni rozmawiamy na nich na różne tematy. Osobiste także. I choć wiem o profesorze tak wiele że mogłabym go nazwać nawet przyjacielem, to on nie powiedział mi o swoich dwóch najważniejszych tajemnicach. No ale cóż, kiedyś się wydadzą.

02.02.1994
Zastanawiam się nad powiedzeniem mu o tym że znam jego tajemnice, ale wciąż się nie mogę przemóc...

Wykorzystując jej przerwę na złapanie oddechu powiedział:
- A ja wciąż nie mogę uwierzyć że tak szybko to odkryłaś i co ważniejsze nie uciekłaś ode mnie mówiąc o tym każdemu dookoła...
- Masz niesamowitą żonę i pamiętaj o tym!
- Skarbie, nie mógłbym o tym zapomnieć. Dziwi mnie fakt że wybrałaś mnie a nie kogoś innego, młodszego, przystojniejszego i nie wilkołaka...
- Przestań!  Rozmawialiśmy już o tym: kocham ciebie, nikogo innego i już nikogo innego nie pokocham. I nie mam czego żałować! To ty jesteś moim szczęściem. A teraz przymknij jadaczkę i daj mi czytać dalej!
I choć kobieta była na niego zdenerwowana, ten zamiast ją uspokoić nic nie mówił, tylko patrzył się na nią z bezgraniczną miłością.

15.06.1994
Dzisiaj wszystko się wydało... A profesor zaprosił mnie jutro na herbatę do siebie.

16.06.1994
Siedzieliśmy na przeciwko siebie, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy. Tak jak zwykle. Musiałam mu tylko wyjaśnić skąd i jak długo wiem. I tyle. Powiedział mi że zrezygnuje z nauczania i obiecał mi że już żadna tajemnica nie będzie przez niego ukrywana. Nie zdziwiłam się na żadną nowinę, spodziewałam się ich w krótkim czasie. Oczywiście zrobiło mi się przykro na wieść o tej pierwszej, ale cóż... Wymusiłam na nim kontakt chociaż listowny i przeszliśmy na ty.

Kobieta zamknęła przeczytany pamiętnik i oparła się o  mężczyznę. On objął ją i ułożywszy dłonie na jej dużym brzuchu zaczął rozmowę:
- Tylko ty jesteś w stanie pisać o czymś takim tak spokojnie!
- Ja po prostu wiedziałam że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
- Skarbie uważaj bo zamieniasz się w Sybillę.
- No wiesz!
- Kociaku nie gniewaj się.
- Ech... Na ciebie i tak długo nie potrafię...
- Spójrz! To nasze listy! Nie wszystkie, kilka...
- Ten napisałam do ciebie po tej całej aferze w Ministerstwie... Bałam się że Harry po śmierci Syriusza się załamie, ale musiałam do ciebie napisać. Przecież on był twoim przyjacielem przez tyle lat a ciebie nie miał kto pocieszyć. Spędziłeś wtedy u mnie w domu cały miesiąc. A potem przez sierpień byliśmy w Norze. Spędzałeś że mną cały swój wolny czas i mi to odpowiadało. To wtedy się w tobie zakochałam.
- Cała ty. Najpierw myślisz o innych, dopiero potem o sobie. Zajmowałaś się Cho, Ginny, Parvati, całą rodziną Weasley'ów i jako pierwsza wyciągnęłaś rękę na zgodę do Malfoy'ów i Severusa i zostaliście przyjaciółmi. Dzięki tobie wielu ślizgonów z otoczenia Draco wróciło dokończyć Hogwart, w którym zlikwidowałaś podziały przez wzgląd na czystość krwi. Dzięki tobie Blaise ożenił się z Ginny, Draco z Parvati, Teo z Luną, Harry z Pansy, a Ron z Astorią. Minerwa jest z Kingsley'em i na twoją prośbę zatrudniła w Hogwarcie Tonks jako nauczycielkę OPCM-u a przez to i Severus przestał być kawalerem! Nigdy nie zapomnę jak na początku na nią pomstował.
- A ty to niby lepszy? Nie chciałeś się że mną związać bo uważałeś że rujnuję sobie życie! Ileż to ja się nacierpiałam i napociłam żeby cie przekonać że nie chcę nikogo innego... ech... Och, ten list to jeden z pierwszych z mojego szóstego roku w Hogwarcie. Opisywałam ci w nich praktycznie każdy dzień, a ty pisałeś o planach Zakonu. Potem dyrektor umarł, a Harry postanowił wyruszyć na poszukiwanie horkruksów. Przenosiny Harry'ego... Tak się o ciebie bałam... Na weselu Billa i Fleur czekałam aż poprosisz mnie do tańca... I ta wiadomość... Nasza nagła teleportacja... Odnalazłeś nas... Potem nie było z nami kontaktu... Moje tortury... Muszelka... I w końcu bitwa... Nie wiedziałam co bym zrobiła gdybyś jej nie przeżył, przecież jeszcze nie powiedziałam ci że cię kocham... Na całe szczęście oboje przeżyliśmy... Pamiętam jak, kiedy tylko mi się pokazałeś żywy, pobiegłam do ciebie. To była dość śmieszna sytuacja: oboje w tym samym czasie powiedzieliśmy to samo zdanie: dobrze że żyjesz, bo cię kocham. I chwilę później zaczęliśmy się całować. No cóż, zszokowaliśmy każdego.
- Taaak... To było naprawdę niesamowite. I pomyśleć że było to tylko dwa lata temu...
- Nie mogę tego pojąć... Wciąż mam koszmary i tą okropną nadzieję kiedy idziemy do Nory... Minęły aż dwa lata ale dla mnie to tylko dwa.
- Dokładnie. Ale przynajmniej mamy siebie. I to jest na zawsze.
- Masz rację Remusie.



Bązowowłosy mężczyzna podszedł do siedzącej przed nowym grobem szczupłej kobiety. Delikatnie ją objął, siadając obok niej i odezwał się: - Różyczko, chodź już do domu, dzieci wołają mamę, a Alex chce wiedzieć gdzie są dziadkowie.
- Och braciszku... Ja po prostu nie mogę... Nie wiem co im powiedzieć... I tęsknię za mamą i papą...
- Ja też tęsknię siostrzyczko, ale nie możemy żyć przeszłością. Rodzice chcieliby byśmy żyli dalej. Oboje mamy kochające rodziny, gotowe by nas wesprzeć. Ja swoim dzieciom powiedziałem prawdę. Tobie też to radzę. Kiedyś zrozumieją.
- Masz rację Al, dziękuję.
Kobieta wstała i z opuszczoną głową i zgarbionymi plecami, posuwając nogami ruszyła w stronę domu. Albus (bo tak ten mężczyzna miał na imię) westchnął i potarł twarz dłońmi. Tęsknił za nimi, tak cholernie mocno i to bolało. Oparł łokcie na kolanach i zapłakał. Łkał przez długi czas, wyrzucając wszystkie emocje. W końcu, z oczami wciąż pełnymi łez spojrzał na nagrobek i posłał rodzicom uśmiech. Pół godziny po swojej siostrze, udał się do domu, do reszty rodziny, do dzieci, żony i Rose. Nie mógł się załamać bo oni go potrzebowali i dawali mu siłę.


A na nagrobku wyryty był napis:

REMUS LUPIN                           HERMIONA LUPIN
Zm. 12.07.2066 roku          Zm. 12.07.2066 roku
W każdym tłumie                   Wiedza to nie 
znajdą się osoby                    wszystko, liczy się 
które pokochają cię               to co masz w  
bez względu na wszystko.   sercu.  

NAWET ŚMIERĆ NIE POŁOŻYŁA KRESU ICH MIŁOŚCI