piątek, 30 października 2015

ROZDZIAŁ 14

Witam was! W poprzednim rozdziale pisałam wyjaśnienia i teraz, cóż... Nawet nie mogę wam obiecać że to się nie powtórzy bo nie wiem. Przepraszam was...
Co do rozdziału to dziś mój Nietoperz z Lochów zostanie ukazany w trochę bardziej ludzkiej postaci. Ale spokojnie! Nie za bardzo bo w końcu to Nietoperz. I nie, nie zrobię z tego sevmione.
I do tego mam wrażenie że wyszedł mi okropnie płytki i bez wyrazu, taki nijaki. Przepraszam was.



ROZDZIAŁ 14    SEVERUS SNAPE

Człowiek żyje po to, aby kochać. Jeśli nie kocha - nie żyje. - Alexandre Vinet


Korytarze zamku na całe szczęście były już puste. Kiedy niosłem Hermionę do swoich komnat ogarnęły mnie uczucia które, jak myślałem, nigdy więcej nie zagoszczą w moim sercu. Bałem się o nią. Nie chciałem żeby jeszcze kiedykolwiek spotkała ją taka krzywda. Chciałem się troszczyć o jej bezpieczeństwo.
Od zatrzymania się na środku korytarza i próby zanalizowania moich uczuć powstrzymywało mnie doświadczenie szpiegowskie i właśnie ta cholerna troska która nie powinna istnieć w moim sercu.
- To wszystko nie ma po prostu najmniejszego sensu... - warczałem do siebie idąc do lochów. Będąc tuż przed drzwiami do moich komnat magią bezróżdżkową wyczarowałem patronusa i poleciłem mu zawiadomić Albusa o zaistniałej sytuacji. Westchnąłem ciężko. Nie chciałem tego robić, ale wiedziałem że jeżeli jej plan ma się powieść to on musi ją zobaczyć w takim stanie.
Ledwo zdążyłem położyć ją w moim łóżku gdy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Podszedłem do nich, a do środka zamiast samego Dumbledore'a wlało się istne morze ludzi: Minerwa, Pomona, Flitwick i Albus wpadli jako pierwsi. Za nimi byli: Weasley (rzecz jasna Ginevra), Zabini, Potter, Parkinson, jedna z bliźniaczek Patil i Malfoy.
- Czy ja niewyraźnie mówię?! Powiedziałem Albus Dumbledore! SAM!
- Chcemy się dowiedzieć co się stało z Hermioną! - odparli mi na to uczniowie.
Na widok ich zaciętych i pełnych troski min trochę złagodniałem co, mówiąc delikatnie, mnie zdenerwowało. Jeszcze ktoś (nie daj Merlina Minerwa) się o tym dowie a wtedy marny mój los...
Jednak zamiast zacząć ich wszystkich wyganiać po prostu warknąłem żeby poczekali w tym pokoju. Tylko dyrektora wepchnąłem do mojej sypialni i zamknąłem drzwi tuż przed wścibskimi nosami reszty tego tałatajstwa.
Albusowi aż oczy się poszerzyły na widok dziewczyny.
Machnąłem różdżką zdejmując z niej resztki ubrań i na chwilę zamarłem nie wiedząc od czego zacząć. Po chwili jednak przywołałem potrzebne eliksiry i rozpocząłem żmudny proces leczenia jej.
Przede wszystkim zacząłem od zaklęcia sprawdzającego i od razu się skrzywiłem. Hermiona miała niestety poza ranami powierzchownymi również kilka krwotoków wewnętrznych, złamane żebro, kilka otwartych złamań i dwa przypadki, w których tylko cud ją ochronił bo odłamki kości znalazły się niebezpiecznie blisko delikatnych narządów wewnętrznych.
Jako pierwsze usunąłem właśnie te odłamki, następnie złamania i krwotoki lecz niestety nie wszystkie rany powierzchowne mogłem wyleczyć całkowicie. Pozostanie jej kilka blizn.
Gdy skończyłem wymachiwać różdżką podałem jej eliksir uzupełniający krew, przyspieszający zrastanie się kości i wzmacniający a potem opadłem na fotel.
Masując sobie podstawę karku zorientowałem się że leczyłem ją ponad dwie godziny.
Po chwili podniosłem się i razem z Dumbledore'em opuściłem moją sypialnię. Na dźwięk otwieranych drzwi wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w naszą stronę i rzucili jak stado wygłodniałych hipogryfów na mięso.
- Co jej się stało?
- Jak ona się czuje?
- Możemy ją odwiedzić?
- Teraz już będzie z nią dobrze ale żadnych odwiedzin! Chciałbym się dowiedzieć czemu właściwie wy wszyscy byliście z Albusem. Może ktoś byłby w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie?
- Było zebranie w związku z Voldemortem i panną Gr... Ri... Hermioną.
To wachanie Minerwy mnie także zapędziło w tamte rejony.  Zastanawiałem się przy jakim nazwisku zostanie. Zanim jednak zagłębiłem się w rozmyślania rzuciłem w przestrzeń:
- I? Co ustaliliście?
Pogrążyłem się w dyskusji i zapomniałem o pozostałych "gościach", co okazało się jednym z większych moich błędów...


HARRY POTTER

- Albusie przyjdź proszę do mnie. Chodzi o pannę Granger. - wyszeptała łania głosem Snape'a i znikła.

Wytrącony z rytmu prof. Flitwick zdający akurat wtedy sprawozdanie zbladł, razem z resztą nauczycieli i nami, uczniami.
Ogarnął mnie blady strach. Skoro chodziło o Hermionę to wiedziałem że mogę się spodziewać absolutnie wszystkiego... Praktycznie pobiegliśmy do lochów.
Kiedy Snape nas zobaczył wydaje mi się że był łagodniejszy niż zwykle, ale przecież to niemożliwe. W końcu to Snape.
Podczas gdy on leczył Mionę nauczyciele cicho ze sobą rozmawiali, my jednak nie byliśmy w stanie. Dziewczyny obejmowały się ramionami, Draco i Blaise stali przed jakaś biblioteczką a ja wydeptywałem ścieżkę na dywanie.
W końcu drzwi sypialni Snape się otworzyły i obydwoje wyszli z pokoju. Od razu wszyscy zasypali ich gradem pytań ale on nas zbył półsłówkami i zrozumiałem że dopóki Hermiona się nie obudzi nic nam więcej nie powie. Zapytałem się go tylko jeszcze czy można na odwiedzić i nie zwracając dużej uwagi na jego przeczącą odpowiedź już myślałem jak się do niej wślizgnąć.
Gdy nauczyciele odeszli rozmawiając powiedziałem towarzystwu że idziemy odwiedzić naszą przyjaciółkę. Skoro żaden nie protestował cicho otworzyłem drzwi i wszedłem do środka a za mną reszta.
Hermiona leżała na ogromnym łóżku zwinięta w pozycji embrionalnej z twarzą lekko skrzywioną z bólu. Oddychała jednak równomiernie i spała spokojnie. Nagle cicho westchnęła i obróciła się na drugi bok przytulając się do czegoś leżącego po jej lewej stronie. Zmarszczyłem brwi z konsternacją. Z natury byłem ciekawski (na swoją obronę rzec mogę że inni obecni wtedy w pokoju również wykazali się ta cechą) i obszedłem łóżko dookoła. W tym samym momencie wydarzyło się kilka rzeczy naraz: Parvati zemdlała, Ginny i Pan krzyknęły, Blaise i Draco rozszerzyły się oczy a pięści zacisnęły, ja wciągnąłem z sykiem powietrze a Miona się obudziła. Zrobiliśmy to na widok przytulanki Hermiony: ogromnego, zielonego węża.
Nasza przyjaciółka przez chwilę machinalnie głaskała łeb tego czegoś, co też się obudziło i wyglądało na bardzo niezadowolone lecz po chwili zdecydowanie zbladła i zamarła.
W tym że stanie zastał nad Snape...