Oto i rozdział 17. Strasznie krótki, za co przepraszam, ale następny będzie dłuższy.
Miłego czytania i do przeczytania za tydzień!
ROZDZIAŁ 17
Zaiste wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie. - Czesław Miłosz
- Pansy, Vati, Harry, Draco, Blaise to, jak pewnie wiecie, Charlie Weasley. Najgorszy rudzielec z całej rodziny - w tym miejscu poczułam kuksańca - oraz mój...
- Najlepszy przyjaciel - dokończył radośnie Ten-Którego-Naprawdę-Zaraz-Uduszę.
- Charlie kochanieńki - zaszczebiotałam niczym pani Weasley - czy jesteś pewien, że chcesz ze mną zadzierać?
Na dźwięk mojego głosu chłopak się odsunął i pokręcił przecząco głową.
- Tak też myślałam.
Trochę bałam się zwrócić w stronę moich pozostałych znajomych, ale to co powiedział poskramiacz jest faktem.
- Mionka ale... Jak... On... I ty... To... Kiedy?
No po prostu pięknie Chłopiec-Który-Przeżył zaczął się jąkać.
- Dwa lata temu, jak spędzałam wakacje w Norze. Pewnego wieczoru zaczytałam się w salonie i dopiero jak skończyłam książkę zrozumiałam jak już jest późno. Z tym że niespecjalnie chciało mi się spać, więc postanowiłam że pójdę do kuchni i zrobię sobie gorącą czekoladę. Kiedy tam byłam zaskoczył mnie Charlie. Zapytałam czy by się nie napił, a gdy się zgodził zaczęliśmy rozmawiać. Zapytał mnie czemu jeszcze nie śpię a gdy mu odpowiedziałam, że się zaczytałam nawiązaliśmy rozmowę... I tak jakoś wyszło, że przegadaliśmy całą noc.
- Ale... Jak udało wam się to ukryć?
- Myśmy nic nie ukrywali. Pani Weasley domyślenie się tego zajęło jeden dzień. Wy po prostu byliście lekko ślepi.
Uśmiechnęłam się do nich przekazanego przepraszająco.
- Czemu nam nic nie powiedziałaś?
- Nie pytaliście się a poza tym nie miałam specjalnie jak ani kiedy. Zawsze coś was zajmowało quidditch, Snape, albo - tu ściszyłam głos - kolejny plan zwyciężenia Voldemorta.
Po chwili ciszy zwróciłam się do Charlie'ego.
- Ale właściwie to co ty tu robisz?
Chłopak widocznie się zawstydził i zakłopotany odparł:
- Kogo nie ma przy stole nauczycieli?
Nie musiałam się nawet odwracać żeby wiedzieć.
- Slughorna. A Snape wrócił na miejsce nauczyciela eliksirów.
- No właśnie. Okazało się że jednak Slughorn nie może dalej uczyć, a tylko Mistrz Eliksirów mógł go zastąpić. Tylko kogo znaleźć na miejsce nauczyciela OPCMu? No właśnie... To mnie dyrektor zaproponował tę posadę.
Jeszcze zanim skończył mówić rzuciłam mu się na szyję.
- Gratulacje!
Szybko się jednak odsunęłam i zupełnie innym tonem powiedziałam:
- To co pan zrobił, profesorze, było jednak niestosowne. Teraz jest pan naszym nauczycielem i takie stosunki są niedopuszczalne pomiędzy uczniami a profesorami. I powinien pan chyba usiąść przy stole nauczycieli.
- To prawda ale dyrektor mnie jeszcze oficjalnie nie przedstawił.
- Jednak pewnie po to poprosił pana żeby pan przyjechał do Hogwartu.
Chyba dopiero teraz to do niego dotarło.
- Jak zwykle ma pani rację panno Granger. Do zobaczenia na lekcjach.
Wtedy wstał i ruszył w stronę krzesła Dumbledore'a. Moi przyjaciele patrzyli się na mnie z konsternacją, lecz ja tylko westchnęłam i zachęciłam ich do jedzenia. Byłam ciekawa jak on zareaguje na moje nowe nazwisko.
- Zjedzmy najpierw. W pokoju wam wszystko wyjaśnię - rzuciłam uspokajająco i pogrążyłam się w dość ponurych myślach...