wtorek, 5 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 15 (cz. 2)

Przepraszam... Wiem że to mało, ale nie mam bladego pojęcia co jeszcze mogę napisać...
Chciałam wam jeszcze złożyć życzenia noworoczne:
Przede wszystkim mnóstwo zdrowia, dobrych wyników w nauce/pracy, samych sukcesów, spełnienia marzeń, radości, dobroci, szczęścia, miłości, szczerości, prawdziwych przyjaciół, żeby z waszych twarzy nie schodził nigdy uśmiech, aby 2016 był dużo lepszy niż 2015 i wszystkiego czego sobie tylko życzycie!
i zapraszam na rozdział.
P.S.
Uwielbiam zabawy w Polsat!

Rozdział 15 (cz. 2)

Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy. - Deval Jacques

Kiedy w końcu dotarliśmy do pokoi prefektów naczelnych Harry ostrożnie postawił mnie na ziemi. Przez chwilę trzymał rękę za moimi ramionami żeby mnie podtrzymać w razie potrzeby, ale na szczęście udało mi się zachować prostą postawę. Moi przyjaciele rozsiedli się wygodnie na fotelach i patrzyli na mnie.
- Jeżeli pozwolicie to pójdę się najpierw wykąpać i zmienić ubranie. Potem wam wszystko wyjaśnię.
Nie czekając na ich odpowiedź weszłam do łazienki wraz z Krassją i przywołałam sobie jakiś wygodny dres. Nalałam wody z dodatkiem lawendowego płynu do kąpieli do wanny, zdjęłam szczątki moich ubrań i zanurzyłam się w wodzie.
- Co ja mam im powiedzieć, Krassjo?
- Na twoim miejscu zaczęłabym od cofnięcia zajęcia zapomnienia u tego z blizną i powiedziałabym im prawdę.
- U Harry'ego?
- Tak.
- Tylko czy to dobry pomysł? Może lepiej trzymać się wersji, którą przedstawiłam nauczycielom? W ten sposób będą bezpieczniejsi...
- I nie będziesz mogła nic mówić swoim przyjaciołom bo będziesz się bała że prawda wejdzie na jaw. Oni się w końcu od ciebie odsuną i zostaniesz sama.
- Tu nie chodzi o mnie tylko o nich! Przecież Harry, Ginny i Vati ślepo wierzą Dumbledore'owi, a Pan, Blaise i Draco uważają że mój ojciec jest zły do szpiku kości! A ja nie wiem co myśleć! To mnie przerasta...
Rozpłakałam się. Nie potrafiłam już dać sobie z tym wszystkim rady.
- Co to za wybór?! Nie ważne co, i tak źle!
- Więc co chcesz zrobić?
- Nie wiem...
- To się lepiej dowiedz, bo od tych tam coraz bardziej czuć zniecierpliwieniem...
- Jeżeli skłamię, oni prędzej czy później się ode mnie odwrócą... Jeżeli powiem prawdę będę musiała ich nauczyć oklumencji, albo... Tak! Już wiem! Wężowa Trójka oklumencję ma opanowaną, więc musieliby się tylko pilnować, a umysł Harry'ego, Gin i Parvati po prostu otoczę zaklęciem Umbramens*!
Szczęśliwa, szybko się umyłam, ubrałam w dres i wyszłam z łazienki. Skierowałam różdżkę w stronę Harry'ego i nie zważając na zszokowane miny pozostałych przyjaciół wypowiedziałam zaklęcie, które tylko pogłębiło ich zdziwienie. Chłopak zatoczył się i chwycił za głowę.
- Ccoo...?
Wymamrotał i spojrzał w moje załzawione oczy.
- Przepraszam Harry... Ja...
Przerwał mi, zamykając mnie w uścisku i szeptając w moje włosy że nic się nie stało. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością w oczach.
- Wiem że chcecie wyjaśnień, które się wam zresztą należą, ale zanim to nastąpi chciałabym żebyście mi obiecali, że to co zaraz powiem nie opuści tego pokoju, że nie będziecie o tym rozmawiać ani myśleć beze mnie w pobliżu. Zgoda?
Wszyscy niepewnie pokiwali głowami.
- Stańcie wokół mnie tak żebyście mnie dotykali. Wiem że to brzmi dziwnie, ale tak będzie szybciej.
Pokazałam im wszystko. Wspomnienia od Tiary, dwór, ojca, matkę, ich troskę, miłość...
Kiedy skończyłam po ich twarzach widać było że są zszokowani.
- Ginny, Harry, Parvati wiecie czym jest zaklęcie Umbramens?
Gdy je wypowiedziałam trójka ślizgonów wytrzeszczyła oczy.
- Rozumiem że nie. To  czarnomagiczne zaklęcie ochrony umysłu. Niełatwo je rzucić, ale chroni doskonale i nie ma żadnych skutków negatywnych. Po co wam to mówię? Ponieważ chcę je rzucić na was dopóki nie nauczycie się oklumencji. Zgadzacie się?
Porozumiewawczo spojrzeli po sobie i pokiwali twierdząco głowami. Widząc to wykonałam swoje zadanie i znowu się odezwałam:
- Proszę nie pytajcie mnie już o nic dzisiaj. Jestem strasznie zmęczona. Jutro porozmawiamy. Draco my, jako prefekci, nie możemy pozwolić by uczniowie szwędali się w nocy po korytarzach, tak więc sadzę że ich przenocujemy u siebie. Zgoda?
- Dobrze, ale...
- To świetnie. Dziewczyny chodźcie do mnie.
W swoim pokoju powiększyłam łóżko i przebrałam się w piżamę. Kiedy w końcu zanurzyłam się w miękkiej pościeli ostatkiem sił nastawiłam budzik i zapadłam w sen.
Obudziłam się piętnaście minut przed alarmem. Dzięki czemu wybrałam sobie ubrania i skoczyłam pod prysznic zanim moje przyjaciółki wstały. Z łazienki wyszłam w samej bieliźnie i obudziłam dziewczyny. Sama, nie zważając na ich pospieszne komendy, spokojnie ubrałam się i umalowałam. Udało mi też spytać Parvati co dzisiaj mamy więc nawet spakowałam torbę.
Jakimś cudem na śniadanie przyszłyśmy punktualnie. Po najedzeniu się udałyśmy się na lekcje.
Dość szybko mi one minęły i nie byłam zmęczona, więc jak tylko się skończyły poszłam do Pokoju Życzeń. Dwa lata temu przypadkiem odkryłam tam wspaniałą bibliotekę, o której nikt nie miał pojęcia. Zawsze chodziłam do niej kiedy chciałam pobyć sama.
Usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam pisać eseje. Po godzinie zażyczyłam sobie kawy, przesiadłam się na fotel i zagłębiłam w jednej z wielu ksiąg. Straciłam poczucie czasu.
Pięć minut przed kolacją skończyłam lekturę i zorientowałam się że już jest tak późno. Nie byłam głodna, więc nie spieszyłam się zbytnio ale wiedziałam, że muszę się tam pojawić bo przyjaciele będą się martwić.
Szłam zamyślona przez korytarze aż nagle na drugim piętrze poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy. Moim pierwszym odruchem była próba wyszarpnięcia się z uścisku nieznajomego ale po chwili poczułam jak otula mnie znajoma woń limonki, mięty i bergamotki. Automatycznie się rozluźniłam i uśmiechnęłam.
- Kim ja jestem, Tinker Bell?
Wyszeptał mi do ucha mój „porywacz ”.
- Harry?
Zaczęłam zgadywać z uśmiechem. Doskonale znałam jego tożsamość.
- Pudło...
- Seamus?
- Znów źle...
- Dean?
- Oj, coś kiepsko ci idzie...
- Fred?
- Bliżej...
- Ja już nie wiem! Porywaczu, zlituj się!
- Nie znam litości!
Ach jak mi brakowało jego śmiechu i naszych przekomarzanek... Właściwie nigdy nie przypuszczałam że ten rudzielec stanie się mi tak bliski... I to tylko dlatego że zdecydowałam się spędzić całe wakacje w Norze!
Przypadek, zbieg okoliczności? Przecież one nie istnieją! Ale jednak... Gdybym nie zaczytała się w pewnej książce do późna, gdybym nie poszła sobie zrobić gorącej czekolady do kuchni, gdyby wtedy i jemu nie zachciało się pić nigdy byśmy się nie poznali, a ja wciąż byłabym tylko koleżanką jego najmłodszego rodzeństwa...
- Myślę że już wystarczy panie Wesley.
- Widzę że jednak nie do końca zawodzi panią pamięć, panno Granger.
- Ależ ja poznałam pana na samym początku, panie Weasley.
- Ach tak? Kim więc jestem?
- Jesteś ...





Umbramens -> z łaciny; umbra - ochrona, mens - umysł; mojego autorstwa; zabrania się kopiować; znaczenia można się domyślić;

5 komentarzy:

  1. Jestem!
    Rozdział świetny! Bardzo się cieszę, że im powiedziała. W końcu to jej przyjaciele i powinni ją wspierać w trudnych chwilach. Nie wiem czemu, ale nie mama zaufania do Parvati. Może to tylko puste podejrzenia, a może...nie? Pozyjemy zobaczymy, idę czytać dalej!
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę, że się cieszysz! :-)
      No cóż twoje podejrzenia się raczej nie sprawdzą... Chociaż sama jeszcze nie wiem... ;)
      A co z rozdziałami u ciebie?

      Usuń
    2. No to wychodzę na paranoiczkę...a co do rozdziału powinien w ciągu 3 dni się pojawić a potem już regularnie.

      Usuń