poniedziałek, 18 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 16

Witam!
Przepraszam za przerwę, ale i tak była krótsza niż ostatnia. Od teraz jednak jeżeli będziecie zaglądać tutaj w niedzielę późnym wieczorem lub w poniedziałki będzie na was czekał nowy rozdział, obiecuję. No chyba że blog będzie zawieszony, ale postaram się to odwlec w czasie jak najdłużej się da.
Zapraszam na rozdział i życzę miłych wrażeń przy lekturze!




- Ach tak? Kim więc jestem?
- Jesteś...


ROZDZIAŁ 16
Dom to nie miejsce, w którym mieszkasz, ale, w którym ciebie rozumieją. - Christian Morgenstern

- Hermiona? Charlie? Co wy tu... Jak wy tu... O co... Co?
O-o... Będą kłopoty... Kiedy próbowałam się wyplątać z ramion prawie najstarszego syna pani Weasley, chłopak odparł:
- Ginny, siostrzyczko! Jak miło cię widzieć!
Ten pustogłowy rudzielec, nic sobie nie robiąc z moich wysiłków, kontynuował swoją przemowę, unieruchamiając mnie w swoich ramionach. I choć jego objęcia były przyjemne to nie była to odpowiednia chwila na nie!
- Wiewióreczko, jak widzisz przypadkowo spotkałem Mionę, kiedy spieszyła do Wielkiej Sali i postanowiłem po prostu się z nią przywitać.
Najmłodszej z wielodzietnej rodziny Weasley'ów opadła szczęka.
- Aaaleee... Wy... Ty i Miona... Ona... Ty... Jak... Od kiedy... Co... Gdzie... Wy...
Wbiłam chłopakowi łokieć w brzuch kiedy próbował znowu palnąć jakieś głupstwo i zaczęłam ratować sytuację. A przynajmniej próbowałam...
- Gin bo widzisz, to nie tak jak myślisz...
No tak! Grunt to inteligencja Riddle! Teraz to już napewno ona sobie myśli że jesteście parą! Ty głupia, głupia, głupia!
Jednocześnie besztając się w myślach zaczęłam jeszcze raz:
- Bo widzisz Ginny, my... w sensie on i ja, nie że MY... o rety... Ja jego...
Ginny zaczęła dziko mrugać oczami a jej szczęka chyba przebiła się do piwnic Hogwartu...
WEŹ SIĘ W GARŚĆ DZIEWCZYNO!
- Ja się z nim tylko witałam...
Pisnęłam zrozpaczona. Dopiero po fakcie zorientowałam się że była to najgorsza rzecz jaką mogłam powiedzieć. Nie wytrzymywałam psychicznie a fale śmiechu przechodzące przez ciało chłopaka przez którego to wszystko miało miejsce pogarszały tylko mój stopień wkurzenia.
Zanim jednak zdążyłam wybuchnąć moja przyjaciółka padła na podłogę i zaczęła zwijać się ze śmiechu. Po chwili dołączył do niej Charlie a ja byłam w stanie tylko skonsternowana stać i gapić się na nich wytrzeszczając swoje oczy.
W mojej głowie pojawił się wielki, neonowy i mrugający napis "co" z ogromną ilością pytajników dookoła. Próbowałam pojąć rozumem co tu się do słodkich dzieciątek Aragoga dzieje, ale to chyba jednak było ponad moje siły...
- Merlinie... Miona... ja... przepraszam... po prostu... nie mogę... HAHAHAHAHA!
Ginevra próbowała coś z siebie wykrztusić, ale przerywała co i rusz, by wybuchnąć śmiechem. Miałam wrażenie że zaraz te pytajniki wylecą mi uszami i utworzą nad moją głową napis o mniej więcej takiej treści: "co do zasmarkanego nosa Voldemorta się tu dzieje?!"
Pozbierałam się odrobinę, stanęłam wyprostowana i zaczęłam tupać niecierpliwie nogą, czekając aż się uspokoją. A trwało to trochę...
Gdy leżeli bez ruchu na podłodze, wyrównując oddech, odchrząknęłam, co spowodowało ich natychmiastowe obrócenie się w moją stronę.
- Wybaczcie, że przerywam wam tą terapię antydepresyjną, ale my, Ginny i ja, musimy wracać do naszych przyjaciół w Wielkiej Sali. Także do widzenia Charlie.
Właśnie się odwracałam gdy usłyszałam jak oboje się podnoszą a chłopak woła za mną:
- Arwenn*!
Pamięta... Faktycznie mnie słuchał... O słodka Nagini!
- Tak, Aragornie?
Odparłam, zupełnie nie zwracając uwagi na zdziwioną minę Ginny.
- Tak się składa, że idę z wami.
Powiedział radośnie, objął mnie ramieniem i nic sobie nie robiąc z mojej skwaszonej miny podążył do Wielkiej Sali. A ja... A cóż miałam zrobić? Walczyć z chłopakiem, który codziennie użera się ze smokami? Nie byłam aż tak szalona! Poszłam z nim bo wiedziałam, że jest zdolny do przerzucenia mnie sobie przez ramię a mimo wszystko nie chciałam w taki sposób wejść tam.
W pewnej chwili dotarło do mnie, że on nie wie nic o przyjaźni ślizgońsko-gryfońskiej, która niedawno zapanowała i na tę myśl ledwo co powstrzymałam się się przed zatarciem rąk w geście mściwej uciechy. Oj będzie się działo.
Nagle, kilka metrów przed drzwiami do Wielkiej Sali Charlie się zatrzymał. Spojrzał na mnie, Ginny, drzwi i z powrotem na mnie. Nie podobało mi się jego spojrzenie. Zwiastowało kłopoty. Zaczęłam się cofać ale nie miałam zbytnio gdzie.
- Charlie? Co ty...
Nie dokończyłam ponieważ chłopak skoczył ku mnie i od razu chwycił w ramiona w taki sposób że moje nogi przewiesił sobie przez jedno ramię a drugim chwycił mnie pod plecami. Nie mając wyboru (bo mimo wszystko nie chciałam jeszcze bardziej stłuc sobie tylnego aspektu mojej osobowości) zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Puszczaj mnie ty padalcu, zboczeńcu, świnio, gburze, grubianinie, chamie, idioto, wredoto... Ał!
Kiedy chłopak porwał mnie na ręce a ja zaczęłam go wyzywać i okładać pięściami po plecach, on, zupełnie nie zwracając na to uwagi, otworzył drzwi. Na nasz widok wszyscy zamilkli i znieruchomieli. Okrzyk bólu wydałam kiedy opuścił mnie na ławkę.
- Proszę bardzo. Nie musisz dziękować.
- Tobie? Pfff! A za co niby?
Parsknęłam mu prosto w twarz.
- A za to Arwenn, że nie upuściłem cię wcześniej za te miłe słówka.
- Ależ z ciebie gentelman! Od siedmiu boleści chyba! Do tego przypominam, że nikt nie na bladego pojęcia o naszej przyjaźni i jest to napewno szok dla nich!
- I?
- I?! I to, że... że... że... Ughrwrrr...
- Dobrze. Skoro skończyłaś to może wyjaśnisz swoim przyjaciołom kim dla ciebie jestem?
- Przyrzekam, na wszystkie książki i zwierzęta świata, że ja cię kiedyś zabiję Aragornie!
Wykrzyknęłam dając upust swoim emocjom. Po chwili już uspokojona zwróciłam się do przyjaciół:
- Pansy, Vati, Harry, Draco, Blaise to jak pewnie wiecie Charlie Weasley. Najgorszy rudzielec z całej rodziny - w tym miejscu poczułam kuksańca - a także mój...




*Arwenn = Arwena -> Trylogia LOTRa J.R.R.Tolkiena

2 komentarze:

  1. Ahaaa! Charlie! No to fajnie <3 Będą razem? Pooowiedz, że będą! On jest taki uroooczy i kochany, ale co on tu robi? Dowiemy się w nast. rozdziale, więc lecę czytać!
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń