poniedziałek, 20 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 3

Hejka! Pomyślałam sobie że muszę odkupić swoje winy i wstawiam rozdział trzeci. I oznajmiam że do czwartku na pewno będą pojawiać się one codziennie. W piątek chyba wstawię trzecią część miniaturki. Teraz życzę miłego czytania i zapraszam jutro.
Wasza, Kotka. <3

ROZDZIAŁ TRZECI

"Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość" - Michał Anioł

W pociągu weszliśmy do pierwszego przedziału i usiedliśmy w ciszy. Każde z nas pogrążyło się we własnych myślach. Ja zastanawiałam się nad tą małą "katastrofą". Jego zachowanie było co najmniej dziwne. Powinien przynajmniej nazwać mnie szlamą, a nie gapić się jak cielę na malowane wrota. Ciche chrząknięcie mojego przyjaciela przywołało mnie z odmętów umysłu. 
- Herm tak właściwie to co ty masz na sobie? 
- Ubrania Harry, ubrania. - odparłam, wzdychając. Oczywiście (mogłam się domyślić) że Harry, jak to facet, zwróci uwagę na jak jestem ubrana a nie na dziwne zachowanie Malfoy'a. Westchnęłam ciężko. Zapowiadał się długi rok pełen tego typu pytań. "Och na Merlina jak ja wytrzymam?" - zastanawiałam się. Wtem moje wewnętrzne użalanie się przerwał mi nie kto inny jak Blaise Zabini.
- No, no Miona... - zlustrował mnie wzrokiem - widzę że wzięłaś sobie do serca moją radę. 
- Diabeł! Zostałeś prefektem? Ty?! Największy rozrabiaka Slitherinu? - odgryzłam mu się, choć doskonale wiedziałam, że był bardzo rzetelnym uczniem. A nie byłby to pierwszy raz kiedy by nim był, ale miałam nadzieję że dostał "awans", tak jak ja.
- No wiesz co? Nie wiem czy to był komplement czy obelga, ale...
- Obelga. - przerwałam mu ze słodkim uśmiechem. 
- ALE - kontynuował - uznam, że jednak komplement. 
Chłopak wtarabanił się do naszego przedziału, a ja jak przystało na dorosłą kobietę pokazałam mu język i usiadłam na kolanach. Dopiero teraz zauważyłam że stał za nim Malfoy, który tak jak Harry nie mógł pozbierać szczęki z podłogi. Na ten widok, ja i Diabeł ryknęliśmy głośnym śmiechem. Kiedy już się uspokoiliśmy usłyszeliśmy równocześnie zadane pytania:
- Jak to: Miona? (Harry)
- Jak to: Diabeł? (Malfoy)
Co niestety poskutkowało kolejnym atakiem śmiechu z naszej strony, wywołanego ich komicznymi minami. Przez jakieś 10 minut tarzaliśmy się po podłodze. Późniejszą próbę wyjaśnienia im tej zawiłej sytuacji przerwała mi Pansy. Dziewczyna przecisnęła się obok młodego Malfoy'a i rzuciła mi się na szyję, krzycząc:
- Mioooonaaaa!
Objęłam ją i pisnęłam ze szczęścia, bo przecież nie widziałam jej dwa miesiące. Nasze uściski przerwał Zabini:
- No tak, cóż... czuję się pominięty.
Spojrzałyśmy sobie w oczy, kiwnęłyśmy głowami i dałyśmy mu po buziaku w policzek.
- Od razu lepiej. - spuentował i przyciągnął nas otaczając ramionami. Kontynuował - Dziewczęta sądzę że naszym przyjaciołom przydałyby się wyjaśnienia. 
- Chyba masz rację Diable. - przytaknęłam. - Witaj Vati! - dodałam gdy zauważyłam koleżankę z domu. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam. - Pewnie przeżyliście dość duży szok widząc nas w takiej komitywie. Nie dziwię się. Przecież ja jestem gryfonką, a oni to ślizgoni. Do tego ci którzy przez ostatnie sześć lat nauki ubliżali mi przez brudną krew. W szkole nie mogliśmy się nawet minąć bez awantury. A teraz? Połączyło nas bycie prefektami. Już na pierwszym dyżurze okazało się że wiele nas łączy. Potem spotkaliśmy się poza nimi: w bibliotece, na błoniach, u Hagrida, w opuszczonych klasach... zżyliśmy się ze sobą. Przez wakacje pisaliśmy do siebie 3 razy w tygodniu. No i to tyle. - widząc Vati, Harry'ego i Malfoy'a w stanie permanentnego szoku westchnęłam. Zwróciłam się do dwójki pozostałych ślizgonów i poprosiłam ich o opowiedzenie mi o swoich wakacjach. Gdy wyczerpaliśmy już ten temat odezwałam się:
- Diable mógłbyś przemówić chłopakom do rozumu ale tak żeby nie trzeba ich było później łatać? Ja i Pan w tym czasie zajmiemy się Vati.
- Jasne Mionuś. Wy idźcie a ja z nimi pogadam. My faceci po prostu musimy mieć wszystko jasno wyłożone, bez owijania w bawełnę. To mogę zrobić.
- No dobrze, ale pamiętaj że jak podróż się skończy to chcę żebyście wy i ten przedział był zdolny do użytku.
- Tak jest, psze pani.
Westchnęłam z uśmiechem i pociagnęłam Vati za rękę. Pan szła za nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz